Rycerz Janek objawił swe istnienie w krótkim, zabawnym zresztą, epizodzie zawartym w trzecim numerze "Kolektywu", który ukazał się w 2008 r. I już w rok później doczekał się swojego samodzielnego - no, albumu, to powiedzieć zbyt wiele - zeszytu. Tym niemniej, to kariera, która w Polszcze zdarza się nieczęsto! Jednak tym razem nasz dzielny bohater musi wypełnić sobą i swoimi przygodami aż czterdzieści stron, co nie przychodzi mu z łatwością...
Zstępując w mrok podmiejskich kanałów, gdzie nieopatrznie wkroczył syn jednej z niewiast przybyłych na miejski targ, Janek stanie wobec mnóstwa skrywanych tu tajemnic i niebezpieczeństw. Ale od czegóż są bohaterowie, prawda? I to nic, że jego misja kończy się ostatecznie sukcesem, powiedzmy, połowicznym... Liczą się chęci i dobra zabawa.
O ile jednak heroiczne chęci Janka to kręgosłup opowieści, choćby i poskręcany, o tyle same chęci scenarzystów i rysownika to stanowczo zbyt mało, aby zaciekawić czytelnika przez czterdzieści stron. Żeby skutecznie zapełnić cały zeszyt interesującą historią, nawet pastiszem, potrzeba czegoś więcej, niż pomysł na parę prostych dowcipów i kilka rysunków a'la Hellboy. To bardzo fajnie, że takie rzeczy ukazują się jako samodzielne, ładnie przygotowane wydawnictwa, ale powiedzmy sobie szczerze - to wciąż komiks fanzinowy, a my chcielibyśmy czegoś więcej...
Tomasz Nowak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz