poniedziałek, 2 lutego 2009

Janek w Mieście Fantastyki

http://www.miastofantastyki.pl/2008/10/01/rycerz-janek-w-kanalach-szalenstwa-2/

Właśnie kolejny raz skończyłem czytać jedną z najnowszych pozycji wydawnictwa Dolna Półka. Włączam komputer z zamiarem napisania recenzji. Stuku stuk! usłyszałem. STUKU STUK! rozległo się w całym mieszkaniu.

Z przyzwyczajenia otwieram drzwi. Tuż za progiem stała znana mi skądś dwumetrowa postać witająca mnie uroczym uśmiechem.

– Redaktor fafkoolec? — pyta jegomość
– Janek? — uśmiech rycerza stojącego w moim progu, choć wcześniej myślałem, że to nie możliwe, wydał mi się jeszcze szerszy — To naprawdę ty?
– Wracam właśnie z Wodzirejowa…
– Czytałem co tam się stało — przerwałem — straszna sprawa…
– No właśnie… — wyglądał jakby nad czymś się zastanawiał — Czy mógłbym się u ciebie zatrzymać na noc?

Jego pytanie nico mnie zaskoczyło.

– Twoje pytanie nico mnie zaskoczyło - powiedziałem — Ale dobrze. Zgadzam się.
– Dziękuję - odparł rycerz. Wkroczył do mojego mieszkania i rozsiadł się wygodnie przy stole.
– Sporo się zmieniłeś… — zagadnąłem, siadając naprzeciwko niego - kiedy się widzieiśmy po raz pierwszy wyglądałeś inaczej.
– Wiesz, to wina zmienionego trybu życia. Mojego i tego kolesia z ołówkami…
– Igora Wolskiego ?
– Tak, jego. To wszystko ma na mnie wpływ. On więcej rysuje, ja reguarnie wywijam mieczem… Najpierw to się wydaje dziwne, że chodzi za tobą koleś z kartką i ołówkiem, ale w końcu człowiek się przyzwyczaja.

– Jest jeszcze takich dwóch, pomysłowych i ze sporym poczuciem humoru. To oni powiedzieli mi, żebym poszedł do tego miasta — ciągnie dalej Janek
– Jan Mazur i Robert Sienicki ?
– Aa, to znasz ich? Wmawiali mi, że pójdę sobie do miasta, na ten coroczny odpust, że będę mógł tam sobie kupić komiksy, poznam miłych ludzi, a tu nagle jakaś kobieta krzyczy, że jej dzieciak wpadł do kanałów.
– I poszedłeś go ratować?
– Ktoś musi być szlachetny.

I wtedy nastała ta niezręczna cisza, przerywana moim nerwowym bębnieniem palcami o stół. Uświadomiłem sobię, że siedzę naprzeciwko jednego z największych i najodważniejszych wojowników ostatnich lat. Wojownika, którego historie czytałem po kilka razy. Wojownika, któremu nie zaproponowałem nic do picia.

– Herbaty? — spytałem nieśmiało
Spojrzał na mnie wzrokiem, przez który usiadłbym, gdybym właśnie nie siedział.
– Masz może mleko?
– Chyba tak
– W takim razie poproszę mleko.

Minutę później wracałem już z dwiema szklankami świeżego (przynajmniej tak sobie wmawiałem) mleka.
– Proszę — powiedziałem stawiając szklanki na stole.
– Dziękuję — na jego twarz powrócił ten sam uśmiech, którym przywitał mnie stojąc w mych drzwiach.
– Wiesz, tak mnie zastanawia czy nie denerwuje cię to, że nagle stałeś się postacią medialną?
– Czy ja wiem? Nie jestem Zawiszą Czarnym. Niektórzy ludzie zaczęli się po prostu interesować moim życiem. Już nie takimi krótkimi historyjkami jak pokonałem diabła z czarnej wołgi lub wybrałem się na turniej rycerski. Teraz intersuje ich pokonanie odwiecznego zła. Mimo tego jeszcze nikt mnie nie prosił o autograf.
– A to całe zamieszanie? Nowy komiks, strony w internecie, ulotki?
– Jakoś mi to nie przeszkadza — wziął łyk mleka — a nawet jest przyjemne.

Wyglądał jakby zagłębił się we własnych myślach, trochę jakby medytował. Kiedy zaczął chrapać zrozumiałem, że umie spać z otwartmi oczami.

– Przepraszam cię, Janku, chyba napiszę jakąś recenzję.
– Nie krępuj się — odpowiedział rycerz przez sen.

Marcin Gierbisz

Brak komentarzy: